piątek, 26 lutego 2016

Przegląd Oscarowy.

Gnom i hazard.

Jako że wkrótce odbędzie się kolejne już wręczenie Oscarów, stwierdziłem, że warto poświęcić temu swoją uwagę (jak szlachetnie z mojej strony, +100 ego). Ogólnie nie jestem szczególnym fanem tego typu imprez, jednak jak przystało na osobowościowego rozszczepieńca, część mnie chorobliwie nakłania do odświeżania stron z informacjami na ten temat. Poza tym nie da się ukryć, że Oscary działają pobudzająco na popularność danego filmu - oglądając oscarowe kino, czujemy się jak amerykańscy znawcy kina (czy to dobrze, czy to źle, kwestię pozostawiam filmwebowym forumowiczom) . Nevermind, ten wstęp i tak nie jest kul enof. 



Znam tego reżysera z kilku innych filmów (między innymi wygranego "Birdmana", który rzeczywiście zasłużył na największe wyróżnienie, oraz uwielbianego przeze mnie "Babel"), dlatego wierzyłem, że mogę się po nim spodziewać czegoś wspaniałego. Film sam w sobie był naprawdę dobry - szczególne brawa za stworzenie niesamowitego klimatu (bardzo dobre oddanie ówczesnych realiów, sposobu myślenia tamtejszych ludzi) i za ukazanie przecudownego krajobrazu. Aktorzy udźwignęli swoje role - Hardy może nawet dostać Oscara; jeśli chodzi o DiCaprio - wiemy doskonale, że wisi nad nim klątwa (albo dotknęła go zawiść odrzuconej kobiety, która obecnie jest jakąś grubą szychą w Akademii) - wierzę jednak w przychylność bogów i myślę, że w tym roku mokre sny Leo w końcu się urzeczywistnią... Sama historia była dość sztampowa, a co jakiś czas zdarzały się wtfne momenty, w których główny bohater nadzwyczaj szybko odzyskiwał sprawność fizyczną, co po bliższym spotkaniu z mama bear  w rzeczywistości by nie było takie łatwe (można to ewentualnie zwalić na targający nim rejdż i quest do wykonania).

Stawiam na: 

najlepszy aktor pierwszoplanowy, najlepszy aktor drugoplanowy, najlepsze zdjęcia, najlepsza scenografia, najlepszy montaż, najlepszy dźwięk, najlepsza charakteryzacja (7/12)


Mam lekki problem z tym filmem - przede wszystkim nieszczególnie przepadam za melodramatem - a w tym przypadku część dramatu w tej gatunkowej hybrydzie została trochę zarzygana romansem. Niemniej dostajemy tutaj całkiem dobrze aspirującą historię, gdzieniegdzie poprzekłuwaną zajeżdżającymi żeną kwestiami bohaterów. Podobnie jak w "Zjawie" dobrze oddane realia, tutaj lat 50. (szczególnie kostiumy, nad którymi zachwycała się moja siostra). Saoirse Ronan nie powaliła na kolana swoją grą aktorską - momentami wydawała się wręcz bezbarwna - dlatego nie obstawiam na nią swoich żetonów. Podsumowując, myślę o tym filmie jak o ciepłych, zjadliwych kluchach. Gdyby był nominowany właśnie do kostiumów, to tam oddałbym swój głosik.

Stawiam na:

(0/3)

Mad Max: Na drodze gniewu (reż. George Miller)

Kiedy zacząłem oglądać ten film, miałem wrażenie, że ktoś nacisnął przycisk przewijania. Z czasem to dziwne wrażenie lekko opadło, ale nie minęło - w Maksiu nieczęsto natrafimy na moment odetchnięcia (ja przypominam sobie chyba tylko jeden) - większość filmu buzuje adrenaliną, kurzem i oparami spalinowymi. Pomimo wartkiej, wciągającej akcji, wybuchów, pościgów i kopniaków nie da się ukryć failów scenarzystów, przez co fabuła bardzo średnio trzyma się kupy (W ogóle podzielę się takim spostrzeżeniem - o ile mnie pamięć nie myli, w tym filmie nie znajdziemy momentu, w którym bohaterowie pozwolą sobie na chwilę szamy czy chociażby na łyk wody [ba, mamy nawet scenę, gdzie grupa dziewczyn urządza sobie własny konkurs na Miss Mokrego Podkoszulka.] Dodam, że żyją w postapokaliptycznym świecie, gdzie oba te dobra są bardzo ograniczone - ci natomiast nie wydają się szczególnie głodni ani spragnieni. Natomiast w początkowej scenie tłumy ludzi w dzikim szale walczą o każdą kroplę wody. Czyli co, zostawmy takie błahe przyziemne potrzeby statystom, a czołówka niech jedzie na kosmicznej energii?). Nie sądzę, by Maksymilian dostał statuetkę za najlepszy film - to dobre, nieobciążające umysł kino akcji. 

Stawiam na:

Najlepsze efekty specjalne, najlepszy montaż dźwięku (2/10)

Spotlight (reż. Tom McCarthy)

Mówi się o tym, że ten film potwornie wciąga i nie można od niego oderwać oczu  - ja natomiast musiałem obejrzeć ten film na raty. Nie chodzi mi o to, że był porażająco nudny, po prostu chciałem podzielić sobie seans, by zrozumieć go jak najlepiej. Tematyka filmu może wydawać się cokolwiek specyficzna i na pewno wywołuje sprzeczne reakcje. W końcu dzieło zmusza ludzi do skończenia z odwracaniem głowy w drugą stronę i zatykania uszu. Momentami film zbaczał z obranego kursu i niebezpiecznie zbliżał się do kina tendencyjnego, niemniej sama sprawa została bardzo wyczerpująco przedstawiona. Z takich sprzeczności, rzucił mi się na oczy fakt, że bohaterowie dość beznamiętnie podeszli do wydarzenia z 11 września. Zamach w końcu wstrząsnął całym światem, a co dopiero Amerykanami, których mentalność i poczucie siły zostały stłamszone. Tutaj natomiast wszyscy są całkowicie pochłonięci tematem i wydają się, jakby zupełnie ich nie ruszyła ta tragedia. Rozumiem, że film nie dotyczył zamachu, niemniej jakaś zmiana w bohaterach, moim zdaniem, powinna zajść.
Nie rozumiem za bardzo nominacji dla najlepszych aktorów drugoplanowych - dla mnie byli oni zbyt rozmyci i zupełnie randomowi, #noalecojatamwiem.

Stawiam na:

najlepszy scenariusz oryginalny (1/6) 


Ten melodramat to istne dzieło sztuki... W tym właśnie momencie możecie nazwać mnie hipokrytą - w końcu dwa akapity temu deklarowałem się jako przeciwnik tego gatunku. Well... moja awersja jest dość płynna i zależna od... no właśnie od nie wiem czego. Nevermind, bo zaczynam tracić rozum wątek. Wiedziałem, że po obejrzeniu "Carol" będę przez dłuższy czas siedział przed ekranem z rozdziawioną buzią. Film jest naprawdę niesamowity - bardzo żałuję, że nie został nominowany do głównej nagrody, bo w moim mniemaniu zdecydowanie na nią zasłużył. W zamian za to wielbiona przeze mnie bogini kina, Cate Blanchett ma ogromną szansę na zdobycie kolejnej statuetki. Doskonale wcieliła się w rolę tytułowej Carol - kobiety z wyższych sfer, bogatej i pięknej, ale jednocześnie bardzo nieszczęśliwej (shit, wychodzę tu teraz na materialistę, nie, jedno nie jest zależne od drugiego), bo uwięzionej w pozbawionym miłości małżeństwie. Rooney Mara również była świetna w swojej interpretacji Therese, marzycielce i niespełnionej fotografce. Aktorki świetnie zobrazowały uczucie między ich bohaterkami.

Stawiam na:

najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepsza aktorka drugoplanowa, najlepsze kostiumy, najlepsza muzyka oryginalna (4/6) 


Przede wszystkim spodziewałem się czegoś zupełnie innego po tym filmie - może za bardzo zdałem się na zwiastun filmu, który nie dość, że jest niejasny, to jeszcze nie zachęcił mnie do seansu. Ostatecznie pokierowałem się pozytywnymi opiniami moich znajomych i postanowiłem obejrzeć ten film (jery, z każdym zdaniem mam wrażenie, że robię się coraz bardziej dupkowaty - ja taki nie jestem, i promise). Byłem mile zaskoczony - "Pokój" łączy w sobie wiele, czasem przeciwstawnych sobie emocji; w jednym momencie śledzimy w skupieniu poczynania bohaterów, by w następnym zalewać się rzewnymi łzami (chyba że przypadkiem jest się zimnokrwistym gnomem). Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób poszerza się horyzont głównych bohaterów - pierwsza część filmu jest jakby zamknięta w niewielkim pokoju, w którym przyszło żyć uwięzionym - aktorzy wspaniale zaprezentowali tę zmianę, jaka nastała w ich postaciach. "Pokój" niesie ze sobą wspaniałe przesłanie, Brie Larson i  młodziutki Jacob Trembly zachwycają swoją grą aktorską, a scenarzyści wykorzystali pełen potencjał powieści. Well done. 

 Stawiam na:

najlepszy film, najlepszy scenariusz adaptowany, najlepszy reżyser (3/4)


Oprócz wspomnianych tu filmów obejrzałem jeszcze "Joy" i "Nienawistną Ósemkę" - oba filmy zgarnęły nominację dla najlepszych aktorek. Ja jednak mam swoje typy.  Na resztę filmów przyjdzie czas kiedy indziej (albo w ogóle) - na chwilę obecną odpuszczę sobie seans.
To by było na tyle, jeśli chodzi o moje spekulacje odnośnie tegorocznej ceremonii rozdania Oscarów. Teraz przystało tylko czekać do niedzieli. 
Poniżej zamieszczam piosenkę, która według mnie dostanie statuetkę za najlepszy utwór.



Gnom.

6 komentarzy:

  1. Hmm również uważam, że nad DiCaprio wisi jakaś klątwa. Być może film "Zjawa" faktycznie tym razem pozwoli odebrać mu wymarzoną statuetkę ;)Według mnie w pełni nasłużył na Oscara. No może i po spotkaniu z mama bear nie powinien tak szybko "stanąć na nogi", ale to tylko szczegół. Może akurat za ten szczegół znowu nie otrzyma nagrody? xD To się okaże :D Jeżeli chodzi o "Carol" hmm ten film może i będzie mógł się mierzyć ze "Zjawą" w kategorii aktorów pierwszoplanowych. Hmm "Pokój" wydaje mi się, iż może dostać statuetkę za najlepszą reżyserię :D
    Jeszcze trochę i wszystkiego się dowiemy :)
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DiCaprio zdecydowanie zasłużył na kilka Oscarów, dlatego liczę na to, że w tym roku Akademia przestanie sobie z niego pogrywać :).
      "Carol" to niesamowity film, który na długo zapadnie mi w pamięci, a jeśli chodzi o reżyserów, to myślę, że największym przeciwnikiem Lennego jest Inarritu.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. No, przeczytałem twojego posta już wcześniej, ale czekałem z napisaniem komentarza, bo ciekawy byłem wyników.

    Jeszczem bardzo zacofany, bo jedyne, co oglądałem z tych wymienionych tytułów to Niezawistna Ósemka, szejm on mi!
    Ale żeby nie było, to ja próbowałem wziąć się za zjawę, ale po 20 minutach stwierdziłem, że mam tyle na głowie, że praca czekać nie może, ale za niedługo do tego wrócę… mam nadzieję, że ten czas kiedyś nadejdzie.

    Ale co do tworu Tarantino to podobała mi się muzyka, więc szkoda, że nie startował w tej kategorii.

    O widzisz, nie zgadłeś z piosenką. Szczerze mówiąc, to podobała mi się na początku (oczywiście strunowe instrumenty!), ale kiedy zaczął się wokal, od razu przestała mnie interesować (sam nie wiem, jakiś taki nudny się wydaje). Ale mówiąc szczerze, to ten utwór, co wygrał też świetny nie jest. No, ale z dwojga złego, to raczej wolę Sama Smitha – choćby za sam jego wokal.

    No i jeszcze Leoś, o którym się teraz wszędzie trąbi. Odpuszczę to sobie, niech się chłopina cieszy, koniec klątwy w końcu nastąpił.

    Miałem napisać coś jeszcze, ale zbiłem sam siebie z pantałyku. Wierzę, że to było coś bardzo twórczego i mądrego c:

    Pozdrowionka od mojego ludu starych internetowiczuf!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Achs, szczerze mówiąc, nie trafiłem z prawie niczym - moje wybory były stricte subiektywne i nie do końca przemyślane. Dobrze, że to moja kariera wróżbity utonęła, nie żadne oszczędności, bo byłoby apogeum bló.

      Tarantinowa Ósemka jest genialnym filmem - cicho kibicowałem również Jennifer Jeson Leigh, bo zagrała po prostu niesamwicie.

      Ach, odczuwam rozczarowanie werdyktem - z całym szacunkiem do Sama, ta piosenka dla mnie nie jest jego najbardziej udaną. Lady Gaga też posiada potężny głos, szczególnie to było słychać podczas jej występu na Oscarach właśnie.

      Ygh, Leo i jego upragniony Oscar - szkoda, że tak późno i za tę rolę, która nie była jego najlepszą. No ale w końcu został doceniony, po bodajże 22? latach od pierwszej nominacji.

      Pozderka od najgorszego hazardzisty!

      Usuń
  3. Dzięki Bogu Leo dostał Oscara :P
    W sumie nie należę do jego fanów, ale za całokształt mu się należało. Może niekoniecznie za Zjawę, ale właśnie za wszystko.
    Innych filmów nie oglądałam, ale mam zamiar się za nie zabrać. Jakoś totalnie nie przemawia do mnie film "Pokój". Jakoś po zwiastunie w ogóle mnie nie zachęcił. Spotlight wydaję się bardzo ciekawy, a Mad Max? Hmmm, jakoś po gali oscarowej to też tak średnio. Inne jakoś w sumie nie zaciekawiły mnie tak bardzo.
    Pozdrawiam i dodaję do obserwatorów.
    mru-mruczymy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leo faktycznie długo się na czekał na swoją wymarzoną statuetkę - szczerze mówiąc, nie mam porównania, jeśli chodzi o innych nominowanych, bo sam nie oglądałem filmów z żadnym, jednak Oscar z Leonardem to było takie pewniakowe połączenie.
      "Pokój" naprawdę mnie miło zaskoczył - też spodziewałem się czegoś napompowanego po niejasnym zwiastunie - ostatecznie bardzo przyjemnie mi się oglądało.
      Polecam Ci szczególnie "Carol", która kupiła moje serce. Ten film to kawał prawdziwie pięknego kina.
      Dzięki za komentarz, pozdrawiam również.

      Usuń