niedziela, 14 lutego 2016

Kilka słów o: Planeta Singli (2016).

Mój zmysł recenzencki jeszcze nie umarł.

Myślałem, że po pochowaniu swojego poprzedniego blożka z recenzjami książkowymi, wyzbędę się tej uporczywej potrzeby patrzenia krytycznym okiem na jakiekolwiek dzieła umysłu i rąk ludzkich. Tak się jednak nie stało - ten recenzencki robak zagnieździł się w mojej głowie i od czasu do czasu odczuwam potrzebę skrobnięcia o czymś paru słów. Dlatego wprowadzam nowy dział w tym blogasiu  - mianowicie tytułowe "Kilka słów o", Dzisiaj, z racji tego jakże uroczego dnia, zajmę się najświeższą polską komedią, mianowicie Planetą Singli. Enjoy!




Nie jestem typem wielbiciela komedii romantycznych, a w szczególności tych polskich, jednak  jako że bardzo często bywam bardzo uległy (chociaż równie często podkreślam swoją asertywność, #awkward), dałem namówić się swoim znajomym na wyjście do kina. Nasz wybór ograniczył się do jednej pozycji, bo moje małomiasteczkowe kino posiada jedynie jedną salę, co oznacza, że w jednym momencie puszczany jest jeden film (#seem legit.)... W każdym razie piję do tego, że nie przywykłem do tego gatunku, nie lubię i nie praktykuję oglądania takowych filmów - co oznacza, że moja recenzja może przesiąknąć potężną dawką subiektywizmu. Nevermind, postaram się tłumić w sobie te odruchy własnej woli, ale to jak wyjście z parasolem w czasie powodzi.

Zacznę może od omówienia fabuły tego filmu - mamy uroczą Anię (Agnieszka Więdłocha), nauczycielkę muzyki, trochę oderwaną od rzeczywistości, bo śniącą o rycerzu na białym koniu. Bohaterka doszła do wniosku, że trzeba pójść z duchem cywilizacji - decyduje się więc na internetowe randkowanie. Kierowana przykładem swojej przyjaciółki (Weronika Książkiewicz), która w internecie znalazła sobie męża (Tomasz Karolak), udaje się na randkę. Zostaje jednak wystawiona, ale wieczór nie jest stracony - poznaje Tomka (Maciej Stuhr), który stanowi zupełne przeciwieństwo jej wymarzonego mężczyzny. Spotkanie - nie od razu - owocuje dziwnym układem, a polega on na tym, że Ania opisuje swoje karykaturalnie niedorzeczne randki, a Tomek wykorzystuje to w swoim programie - pokazuje prawdziwą twarz internetowych randkowiczów, jednocześnie wyśmiewając się z kobiet pokroju Ani, marzycielek. A ludzie to kupują  Wszystko gra, do czasu, kiedy bohaterka poznaje w końcu swój ideał - Antoniego (Michał Czarnecki).
Mamy więc dość oryginalny, jak na polskie standardy motyw (w zagranicznych filmach zapewne coś takiego musiało się przewinąć, ale zatrzymajmy się przy Polsce), który zostaje wpleciony w tradycyjny schemat komedii - poznajemy bohaterów, akcja się rozwija, jednocześnie uczucie między główną parą kiełkuje (no bo jakżeby inaczej), w pewnym momencie dorzuca się trzeci bok trójkąta miłosnego, potem następuje wielka drama, po której wydawać by się mogło, że wszystko jest skończone - ale z góry wiemy, że przecież to wszystko nie może się tak zakończyć. Trudno zatem jednoznacznie ocenić, czy nieprzełamanie tego schematu szkodzi filmowi - powiedzmy, że jest uroczy w swojej sztampowości.
Scenarzyści czasami dali ponieść się romantycznemu uniesieniu - bohaterowie nierzadko więc sadzą oklepane teksty o miłości, sypiąc tym samym sól na rany takich zgorzknialców, jak ja. Język bohaterów bywa sztuczny, jednak ostatecznie nie zakrztusiłem się tą sztucznością.

Na następny ogień idą bohaterowie. Jeśli chodzi o główną parę, to mam bardzo mieszane odczucia. Wykreowana przez Agnieszkę Więdłochę Ania irytowała swoim życiowym nieogarem i takim sztywnym ułożeniem, czasami jednak udało jej się przełamać tę nierealność i stawała się Prawdziwą Kobietą, a nie czytelniczką Harlequinów, Stuhrowy Tomek za to bił takim niekończącym się cynizmem, a jego egoistyczne poczucie, że w końcu zrozumiał, na jakich zasadach opiera się świat, doprawdy wpieniało. Nie wiem, na ile jest to własna interpretacja aktorów, a na ile efekt uboczny, jednak nie do końca to kupuję. Antoni to prawdziwe drewno, dlatego nie chcę się szczególnie rozwodzić nad istotą jego bytu.
Inną sprawą są dla mnie bohaterowie drugoplanowi. Weronika Książkiewicz naprawdę daje sobie radę w roli Oli, przyjaciółki Ani, pewnej siebie "psycholożki włosów", która nie potrafi utrzymać stanowiska... i dogadać się z córką swojego męża - tutaj granego przez niezastąpionego Tomasza Karolaka; aktor dobrze oddał emocje targające jego bohaterem. W tle przewija się również Piotr Głowacki w roli przyjaciela Tomka, który prawdziwie bawił.

O, właśnie, jeśli chodzi o humor... Szczerze powiedziawszy, nie  śmiałem się na zabawnych wypowiedziach aktorów czy scenkach z ich udziałem - oglądałem ten film z prawdziwym spokojem... do czasu pewnej sceny, która zabiła mnie swoją niedorzecznością. Pytanie: czy myślicie, że siedzenie z lekkim znudzeniem wypisanym na twarzy pośród rozchachanego tłumu jest niezręczne? Spróbujcie wybuchnąć śmiechem w najmniej odpowiednim momencie, kiedy publiczność siedzi cicho. Jeśli obiektywnie spojrzę na ten film, to potrafi on rozśmieszyć - dowodem są chociażby spazmatyczne chichoty ludzi w kinie. Tylko ja jestem takim wybrykiem natury, który ma dość "alternatywne" poczucie humoru.

Widać za to tutaj inspirację zagranicznym kinem. Twórcy filmu wykorzystali kilka filmowych gadżetów, które dodają obrazowi bardziej "modnego"? wizerunku. Ponadto soundtrack został odpowiednio dobrany, co w polskich komediach stanowi prawdziwe osiągnięcie.

Podsumowując, nie do końca się rozerwałem, ale nadal dobrze bawiłem podczas seansu. Planeta Singli to lekki, dość wciągający film, który potrafi rozbawić publiczność (oczywiście wśród niej znajdą się wyprane z radości życia gnomy, takie jak ja). Na walentynkowy wieczór ten film spisze się dobrze, więc polecam zebrać grupkę znajomych singli albo sprezentować bilet drugiej połówce.

Gnom.

5 komentarzy:

  1. Zostawiłeś u mnie miły komentarz i tym wiedziona postanowiłam z ciekawości zajrzeć. Naprawdę tego nie żałuję, świetna recenzja, masz świetny styl pisania, tak że miło się czyta. Również nie powalają mnie polskie komedie, bo ... są polskie. Mam nadzieję, że nie jest to jedyna w twoim wykonaniu recenzja.
    Przy okazji, fajny szablon, jak tylko tu weszłam, od razu rzucił mi się w oczy, co jest dużym plusem.
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi tą chaotyczność, ale nie znalazłam jeszcze tak innego bloga, prowadzonego z niezwykłym humorem.
    Pozdrawiam i życzę pomysłów na następne posty,

    Red apple

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również bardzo dziękuję za miły komentarz.
      Jak wspomniałem we wpisie, wcześniej parałem się recenzowaniem, jednak były to moje pierwsze niepewne kroki w tej dziedzinie?, więc moje opinie tam bywały dość niedorobione. Teraz chciałbym do tego powrócić.
      Polskie komedie faktycznie mają w sobie coś odtrącającego - może dlatego, że znamy dobrze polską rzeczywistość, która w takowych filmach zostaje bardzo wykrzywiona. I czujemy swąd takiej nieprawdziwości. A to potrafi drażnić.
      Pozdrawiam również i odbijam życzenia :)

      Usuń
  2. Recenzja Twa zdobyła m serce. I moja obecność jest tu spowodowana tym, że ponieważ i tak.

    bardzo często bywam bardzo uległy (chociaż równie często podkreślam swoją asertywność, #awkward)
    To wszystko przez hormony, głópje to jakieś, znam ten ból rzyciowy. c:

    A ludzie to kupują(krypto zaznaczanie jest krypto)Wszystko gra, do czasu, kiedy bohaterka poznaje w końcu swój ideał - Antoniego (Michał Czarnecki).
    Widzę, że byłeś głodny, ale wiesz, możesz oddać tę kropkę z powrotem.

    Też mieszkam w średnio rozwiniętym mieście i to przede wszystkim największy powód, dla którego do kina nie chodzę (jeśli kinem to można nazwać). A tym bardziej z moimi znajomymi, którzy ani za wiele ich nie oglądają, ani tym bardziej nie rozmawiają o takich aspektach jak kadrowanie, soundtrack, gra aktorów, czy też fabuła (smuteczek taki wielki), ale miło widzieć jakieś recki, co przynajmniej pomogą w niedoborze paplaniny wśród mych przyjaciół. I które nie brzmią, jakby autor miał kij w… tak, bardzo mi się podobało.
    Na film się nie wybiorę, bo to kompletnie nie moje klimaty, ale chętnie przeczytam jakąś inną reckę o filmie, to może wtedy wtrącę swoje 3 grosze. Więc naskrob coś szybko!

    Ja wiem, że mój komentarz ani sensu nie ma, ani nic, NO ALE.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądzę, że nie jesteś wybrykiem natury, bo... wielu Polaków nie lubi polskich filmów (czy to nowe czy sprzed 20-30 lat) po prostu są na nie. Dopiero to ja jestem wybrykiem natury, bo lubię i zagraniczne i kino i polskie. Mam zamiar wybrać się do kina i obejrzeć, bez względu jak inni go oceniają. Ale już koniec o mnie, teraz o Twoich wypocinach :D Lubię Twój luźny styl pisania, piszesz prostym językiem i nazywasz swoje odczucia dosłownie. Czekam na wiele więcej recenzji :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polakom zdarzają się naprawdę dobre filmy, i to nierzadko nawet. Niektóre rodzime filmy bardzo mną poruszyły, dlatego nie bagatelizuję polskiego kina. Po prostu mam awersję do właściwie jakichkolwiek komedii romantycznych - polskich w szczególności, bo powielających idiotyzm tych zagranicznych.
      Dzięki za miłe słowa, niedługo postaram się w końcu przełamać swoje zacięcie.

      Pozdrawiam również.

      Usuń