Widoki za oknem nie tyle mnie zadziwiają, co raczej niepokoją. Niespokojne narwane drzewa, które w konwulsjach rzucają się we wszystkie strony, czarne płaczące chmury pożerają te bielsze, szczęśliwsze, a świszczący wiatr klnie pod nosem... Tak, zaczynam z grubej rury opisem wrześniowego armagedonu pogodowego.
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czemu zabieram się za tworzenie tego bloga. Być może potrzebuję jakiegoś stabilizującego, ale smacznego zajęcia, a może mam po prostu muchy w nosie, w każdym razie od dawna chciałem powrócić do tego zaspokajającego świerzbiące palce fachu. Poza tym nie chcę obudzić się pewnego dnia z głupawym ignoranckim wyrazem twarzy, który świadczyłby o utracie jakiejś smykałki do pisania. To jeden z moich niepokojów - utrata tego, co zwykłem nazywać pasją, ale teraz nieśmiało określam hobby. Warto znaleźć sobie jakiś punkt oparcia, szczególnie wobec wiszącego nade mną zagrożenia (ha, moja gadka szmatka o czarnych chmurach nabiera w tym momencie sensu... c'nie?), jakim niedługo staną się studia (o nich później).
Z góry przepraszam za surowy i toporny wygląd tego blogasia, postaram się za chwilę go jakoś dopieścić. Również nie popisuję się skleconym adresem, a cytat w tytule zwiastuje bardziej wynurzenia pogrążonego w mroku pożeracza antydepresantów, dlatego tutaj też z poczuciem winy spuszczam głowę. Co do tego cytatu, bardzo mocno wyrył się on w mojej głowie, za to nie pamiętam już autora tych oświecających słów; natomiast odnośnie adresu - well, zdążyłem wymienić już kilka swoich niepokojów.
Czego możecie się po mnie spodziewać w tym blogu? Szczerze mówiąc, sam nie wiem, czego się po nim spodziewam - mam nadzieję, że to wystarczająca rekomendacja.
Czego możecie się po mnie spodziewać w tym blogu? Szczerze mówiąc, sam nie wiem, czego się po nim spodziewam - mam nadzieję, że to wystarczająca rekomendacja.
No nic, na tym zakończę swój openingowy wpis. Jedna część mojego umysłu pragnie pełnej splendoru blogowej popularności, druga tak naprawdę doesn't give a damn - traktuję to miejsce jako szufladę dostępną do wglądu dla wszystkich.
Ach, prawie bym zapomniał o pytaniu:
Kids, czy tegoroczny powrót do szkoły był wyjątkowo bolesny? ~ Pyta niestrapiony przyziemnymi troskami o zadania domowe, kartkówki, odpowiedzi, sprawdziany i inne takie rewelacje Gnom. :)
P.S. W ogóle z nikogo nie drwię tą piosenką...
Gnom.
Będę wpadać, ciekawie tu się robi ;). Intrygujesz!
OdpowiedzUsuńHa, dziękuję bardzo.
UsuńZainteresowałeś mnie pierwszą notką, więc poczuj na swoich plecach ciężar jakim jest stały obserwator :)
OdpowiedzUsuńI vice versa :)
UsuńZabiłeś mnie wstępem. Pisałbyś świetne książki, bardzo klimatyczne. Tylko nie przesadzaj z tymi opisowymi przenośniami (tak jak King) ^^ Intrygujesz, cholernie. Nie mam pojęcia co tu będziesz pisać, ale jeżeli będziesz to robić takim stylem to będę czytać :D Zaobserwowałbym cię, ale nie widzę takiego buttonu na tym blogu :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Michał
http://rudymtuszem.blogspot.com/
P.S. Ostrzegam, nie jestem łatwym czytelnikiem, więc lepiej trzymaj poprzeczkę wysoko ;)
Wybacz, ale mam tendencję do nadmiernego dramatyzowania, dlatego niejasne i mgliste opisy a'la King będą tutaj stałym punktem. Nie wiedziałem, że można mówić o jakiejkolwiek poprzeczce, dlatego dziękuję uprzejmie :)
UsuńZnaczy, to nie tak, że takie opisy mnie irytują. One mnie intrygują. Uwielbiam je, ale z niczym nie można przesadzać. A Stephen King, bardzo się skupia na takowych, co czasami zaczyna nudzić. Jednak w odpowiedniej ilości są one niepowtarzalne i budują wyjątkowy klimat ^^
UsuńHa! Znalazłem button obserwowania :3
OdpowiedzUsuń